2017.04.01 Wisła Can-Pack Kraków - Artego Bydgoszcz 65:68

Z Historia Wisły

2017.04.01, Ekstraklasa, ½ finału, 1 mecz, Kraków, Hala Wisły, 18:00, sobota
Wisła Can-Pack Kraków 65:68 Artego Bydgoszcz
I: 28:12
II: 17:13
III: 9:23
IV: 11:20
Sędziowie:
Grzegorz Czajka, Sławomir Moszakowski, Tomasz Trybalski
Komisarz:
Jarosław Nowak
Widzów: 550
Wisła Can-Pack Kraków:
Ewelina Kobryn 14 (9 zb.), Meighan Simmons 13, Hind Ben Abdelkader 12 (2x3), Sandra Ygueravide 10 (7 as.),
Ziomara Morrison 8, Agnieszka Szott-Hejmej 4, Vanessa Gidden 4,
Claudia Pop 0, Magdalena Ziętara 0 (6 zb.)
DNP: Olivia Szumełda-Krzycka Magdalena Puter
Trener:
José Ignacio Hernández

Artego Bydgoszcz:
Maurita Reid 27, Elżbieta Międzik 11 (1x3, 5 zb.), Charity Szczechowiak 10, DeNesha Stallworth 10 (6 zb.),
Katarzyna Suknarowska 7 (1x3, 6 zb., 9 as.), Martyna Koc 3,
Erin Rooney 0, Karina Szybała 0, Bernice Mosby 0
Trener:
Tomasz Herkt


Spis treści

Półfinały czas zacząć! W sobotę i niedzielę Wisła Can-Pack podejmuje Artègo!

Po zaciętej rywalizacji, na którą złożyło się aż pięć spotkań, Wisła Can-Pack pokonała lubelski AZS i dzięki temu już w najbliższą sobotę i niedzielę, tj. 1 i 2 kwietnia, przyjdzie nam się zmierzyć w półfinałowej batalii z zespołem Artègo Bydgoszcz. Drużyna ta w ćwierćfinale również miała niełatwą przeprawę, bo także powalczyć musiała w pięciu grach, w których okazała się ostatecznie lepsza od wyżej notowanej w sezonie zasadniczym Energii Toruń. W nagrodę jest jednak w strefie medalowej i ma bez wątpienia chrapkę na zdetronizowanie wiślaczek!

Bydgoski klub próbuje to zrobić od dość dawna, a czekająca nas właśnie kolejna krakowsko-bydgoska batalia będzie dla obydwu ekip bez mała sentymentalna. Warto w tym miejscu bowiem przypomnieć, że przed dwoma laty, jak i przed rokiem, zespoły te również mierzyły się ze sobą w fazie play-off, ale wtedy dopiero w finale, w którym zwyciężała "Biała Gwiazda". Tym razem podział sił w Basket Lidze Kobiet uległ na tyle zmianie, że obydwa zespoły rywalizują ze sobą już w półfinale.

W tym miejscu wypada liczyć na to, że wiślaczki nie dostarczą nam w tej parze aż tylu dodatkowych emocji, co w ćwierćfinale. Związane może to być bowiem choćby z tym faktem, że tak jak z ekipą z Lublina - i jej stylem - grało się naszej drużynie wyjątkowo w bieżącym sezonie ciężko, tak z Artègo mamy w trwających rozgrywkach na swoim koncie dwa zwycięstwa. W Bydgoszczy - choć dopiero po dogrywce - wygraliśmy 76-70, z kolei w Krakowie skończyło się już bez takich dodatkowych emocji wynikiem 71-64. Mają więc wiślaczki małą psychologiczną przewagę, a drugim dla nas handicapem jest też to, że do wzmożonego rytmu meczowego jesteśmy już jakby "przyzwyczajeni". Gra w rytmie "środa-weekend" to dla występującej w europejskich rozgrywkach Wisły Can-Pack był w tym sezonie "chleb powszedni", więc sytuacja z ewentualnymi kłopotami kondycyjnymi zespołu - nawet jeśli będzie on miał po weekendzie "w nogach" pięćdziesiąt meczów - nie powinna mieć miejsca. Na co oczywiście mocno liczymy, tak jak i na dwa zwycięstwa w domowych spotkaniach, które powinny pomóc nam w o wiele być może szybszym uporaniu się z kolejnym rywalem fazy play-off. W niej również, tak jak i w ćwierćfinale, gra się do trzech zwycięstw.

Serdecznie Was oczywiście na czekające nas pierwsze dwa mecze półfinału Basket Ligi Kobiet zapraszamy - Hala Wisły, sobota i niedziela, 1-2 kwietnia, każdorazowo początek meczów o godzinie 18:00.


Źródło: wislaportal.pl


Jak można było to przegrać?! Porażka Wisły Can-Pack na inaugurację półfinałów BLK

Od porażki na własne życzenie rozpoczęły występy w półfinale Basket Ligi Kobiet koszykarki Wisły Can-Pack. Po pierwszej połowie wiślaczki prowadziły z bydgoskim Artègo różnicą aż 20 punktów, ale katastrofalnie rozegrały drugą połowę i ostatecznie przegrały 65-68.

Początek tego spotkania nie zapowiadał późniejszej katastrofy Wisły Can-Pack. Po trafieniach Meighan Simmons, Vanessy Gidden i Sandry Ygueravide po dwóch i pół minutach gospodynie pierwszego półfinału prowadziły aż 10-0. I tak wypracowaną przewagę wiślaczki długo potrafiły utrzymywać, a nawet udało im się ją powiększyć, bo pierwszą kwartę ostatecznie wygraliśmy aż 28-12.

Start półfinału był więc dość zaskakujący, bo bydgoszczanki wyglądały tak, jakby do Krakowa nie dojechały - i kto wie, czy to nie dlatego wiślaczki zaliczyły solidny przestój na początku kwarty numer dwa, która rozpoczęła się zresztą od nieskutecznych akcji z obydwu stron. Pierwsze w niej dla naszego zespołu punkty zdobyła dopiero po ponad czterech minutach Hind Ben Abdelkader, która po celnej "trójce" zmieniła wynik spotkania na 31-15. Trafienie Belgijki dobrze jednak nakręciło wiślaczki, które w ostatnich pięciu minutach przed przerwą dołożyły do swojego dorobku jeszcze kilkanaście punktów i do przerwy prowadziły aż 45-25!

I jak się później okazało - tak wyraźne prowadzenie kompletnie rozluźniło wiślaczki. Na drugą połowę wyszedł bowiem zespół, który grał po prostu fatalnie. Wprawdzie punkty zdobyła dla nas Ewelina Kobryn, ale od tego momentu trafiały wyłącznie bydgoszczanki i po pięciu minutach kwarty numer trzy prowadziliśmy już tylko 47-36 i trener José Ignacio Hernández musiał poprosić o czas. Ten niewiele jednak pomógł, bo zaraz po nim "trójkę" rzuciła nam Maurita Reid (47-39), a na trzy i pół minuty przed końcem tej ćwiartki nasza była zawodniczka, DeNesha Stallworth, zmieniła wynik celnie trafiając osobiste, a następnie dorzucając piłkę spod kosza na 47-43! Naszą koszmarną niemoc przełamała ponownie Kobryn, ale odpowiedziała na to Elżbieta Międzik, więc nasza przewaga wciąż wynosiła tylko cztery punkty (49-45). Wydawało się jednak, że końcówka trzeciej kwarty należeć będzie do wiślaczek. Ładna akcja Ziomary Morrison oraz "trójka" Abdelkader sprawiają, że uciekliśmy na 54-45, ale gapiostwo naszej defensywy w ostatniej akcji tej kwarty sprawia, że "trójka" równo z syreną Reid daje po 30 minutach wynik 54-48.

Przewaga wiślaczek stopniała więc w dziesięć minut z 20 do ledwie 6 punktów, a to jeszcze nie był koniec "bydgoskiej remontady". Początek czwartej kwarty to znów nasza fatalna postawa rzutowa, która sprawiła, że na siedem minut przed końcem po raz pierwszy w tym meczu przegrywaliśmy, bo na tablicy "zaświeciło się" 54-55. Trener Hernandez poprosił więc o kolejny czas, ale znów niewiele to zmienia. Reid na pięć i pół minuty przed końcem trafia bowiem na 54-57 i wciąż jesteśmy w czwartej kwarcie bez choćby punktu, przy dziewięciu Artègo! Ostatecznie nasz kolejny zastój przerywa na cztery i pół minuty przed końcem meczu nie kto inny jak Kobryn, wynik poprawiają jeszcze Ygueravide i Simmons, więc znów to Wisła prowadziła. Na trzy i pół minuty przed końcem było 60-57, ale jak się okazało - końcówka znów była w naszym wykonaniu bardzo zła. Wprawdzie na 90 sekund przed ostatnią syreną po trafieniu Abdelkader prowadziliśmy 62-59, ale Międzik rzuciła nam "trójkę" i mieliśmy remis 62-62. Co gorsze - nasza kolejna akcja to błąd kroków Gidden, a odważne wejście Katarzyny Suknarowskiej znów daje prowadzenie bydgoszczankom (62-64). Po drugiej stronie z dystansu myli się Abdelkader, a nie robi tego wchodząc pod kosz niezwykle skuteczna Reid i na już dziewięć sekund przed końcem było 62-66! Czas dla Wisły przenosi nam akcję na drugą stronę boiska i szybką "trójką" nadzieję daje nam jeszcze Simmons (65-66), tyle że wiślaczki muszą już faulować, a mając w tym momencie kwarty ledwie dwa przewinienia - muszą to zrobić aż trzykrotnie. Udaje się to w końcu po przewinieniu na Międzik, ale ta nie myli się z linii rzutów osobistych i jak się okazuje - ustala wynik meczu na 65-68. Wisła nie ma już bowiem dostępnej przerwy i musi w niespełna trzy sekundy rozgrywać piłkę spod własnego kosza. To pozwala jedynie na rzut rozpaczy Abdelkader z niemal połowy boiska, który nie ma prawa wpaść do kosza, a to oznacza, że nasz zespół na własne życzenie przegrywa pierwszy półfinał i już na przywitanie się z tą fazą rozgrywek stawiamy się w złym położeniu.

Drugi mecz ponownie w naszej hali w niedzielę, 2 kwietnia, o godzinie 18:00... i cóż, wypada mieć nadzieję, że tym razem wiślaczki zagrają tak, jak naprawdę potrafią. Bo na pewno dziś solidnie zawiodły! Można wręcz stwierdzić, że ich gra po przerwie to był wyjątkowo perfidny primaaprilisowy żart!

W drugiej półfinałowej parze Ślęza Wrocław przegrała z CCC Polkowice 64-66 (stan rywalizacji 0-1).


Źródło: wislaportal.pl



Wypowiedzi po pierwszym meczu 1/2 finału BLK

Po dwudziestu minutach pierwszego półfinału Basket Ligi Kobiet pomiędzy Wisłą Can-Pack Kraków i Artègo Bydgoszcz chyba mało kto stawiał na to, że czekają nas w nim jeszcze jakiekolwiek emocje. Wiślaczki totalnie pokpiły jednak sprawę po przerwie, roztrwoniły aż dwudziestopunktową przewagę i ostatecznie przegrały! Oto co po tym niezwykłym spotkaniu mówiły zawodniczki oraz trenerzy obydwu drużyn.

Tomasz Herkt (trener Artègo): - Nie ulega żadnym wątpliwościom, że źle weszliśmy w ten mecz. Przed nim mówiliśmy wprawdzie, aby zbyt długo nie celebrować awansu do półfinału, bo teraz walka zaczyna się od nowa, ale najwyraźniej musieliśmy śródmeczowo dojrzewać do tego, żeby zagrać swoją koszykówkę. Najważniejsze dla nas jest to, że nieznacznie przegraliśmy "deskę", bo 35-36, a istotne jest to - na czym zawsze się koncentrujemy - czyli "easy basket", a więc punkty po stratach. Tutaj wygraliśmy sześcioma. W punktach drugiej szansy był remis 6-6, a po szybkim ataku 12-15, czyli nieznaczna przewaga Wisły. To był niesłychany powrót do gry i zwycięstwo. Wygraliśmy z Toruniem, przegrywając na początku IV kwarty 13 oczek, a jednak potrafiliśmy z tego spotkania wyjść zwycięsko, ale Wisła na swoim terenie, to drużyna euroligowa, o świetnym potencjale. Odrobić 20-punktową stratę z pierwszej połowy i wygrać mecz? Chylę czoła przed własnym zespołem, przed dziewczynami, że się nie poddały, że walczyły do końca i wygrały to spotkanie!

José Ignacio Hernández (tener Wisły Can-Pack): - Gratulacje trenerze, gratulacje Maurita. Jest bardzo trudno powiedzieć cokolwiek po tym meczu, bo jeśli powiedziałbym to co teraz myślę, to byłoby bardzo niedobre z punktu widzenia czekającego nas jutro spotkania. Rozumiem sporo po polsku i wciąż od innych trenerów słyszę w moim kierunku "euroligowy", "euroligowy". Myślę, że mają na myśli naszą euroligową drużynę, ale być może jest tak, że my wcale nie mamy euroligowej drużyny. Graliśmy co prawda w Eurolidze, ale być może nie mamy euroligowych zawodniczek, bo nie pokazujemy codziennie poziomu godnego Euroligi. To jest dla mnie niemożliwe, aby popełniać takie błędy, jakie przydarzyły nam się w drugiej połowie! Kolejny, i kolejny, i kolejny... Czuję się dzisiaj winnym tej porażki, ponieważ nie potrafiłem kontrolować tej "euroligowej" drużyny. Być może mamy za wiele gwiazd, a być może nie jesteśmy drużyną? Gramy zbyt indywidualnie, bo dziś nikt tak naprawdę nie grał na swojej pozycji. Wiem, że niektóre zawodniczki przyjechały tutaj po to, aby zdobyć kolejne mistrzostwo, ale wiem także, że będzie to w obecnej sytuacji bardzo trudne. Myślałem, że po meczach z Lublinem skupimy się na następnych spotkaniach, ale nic nie zadziałało tak jak należy. Nie było odpowiedniego skupienia, skoncentrowania. Zawodniczki wchodzące z ławki nie zmieniały obrazu gry. Nie jestem zadowolony z naszej i mojej pracy w tym meczu. Dziękuję.

Maurita Reid (zawodniczka Artègo): - Graliśmy przeciwko drużynie z Euroligi i to jak źle to spotkanie zaczęłyśmy nie było dla nas dobre. Byłyśmy bardzo rozczarowane, a ja sama schodząc na przerwę miałam spuszczoną głowę, ale jestem naprawdę dumna z moich koleżanek z zespołu, bo pokazałyśmy, że jesteśmy razem, że jesteśmy drużyną. Pozwoliło nam to wziąć się w garść i w najważniejszym momencie tego meczu nie poddałyśmy się, zaczęłyśmy grać twardo. Bez wątpienia Wisła Kraków to bardzo mocny zespół, wychodzą i mają najlepsze zawodniczki, które mają naprawdę wysokie umiejętności, ale jeszcze raz podkreślę, jestem bardzo dumna z mojej drużyny i to była dobra dla nas lekcja, bo wiemy że musimy trzymać się razem, tak samo z naszymi trenerami i całą naszą ekipą. Oni nas motywują, bez względu na wszystko, ale to jednak my jesteśmy na boisku. To naszym zadaniem jest wrzucić piłkę do kosza. Oni mogą tylko pomagać przy linii bocznej, mogą nam podpowiadać, prowadzić nas, ale to my na boisku popełniamy błędy, pudłujemy rzuty. Na zakończenie dodam - to było dobre spotkanie.

Claudia Pop (zawodniczka Wisły Can-Pack): - Zaczęłyśmy to spotkanie bardzo dobrze, grałyśmy dobrze w defensywie, bo była ona wysoka i naprawdę solidna. Wszystko pracowało dla nas dosyć dobrze, ale myślę że w przerwie zbytnio się rozluźniłyśmy, myśląc że jest już "po meczu". Trzecią kwartę zaczęłyśmy katastrofalnie, a nasze rywalki zaczęły z dosyć dużą energią stosować pressing, przez co my traciłyśmy wiele piłek, miały też dużo zbiórek. Gra zaczęła wyglądać dokładnie odwrotnie do tego, jak zaczęłyśmy ten mecz. To właśnie dlatego dziś przegrałyśmy.


Dodał: AG, Prz3m


Źródło: wislaportal.pl

Wideo

>>> Cały mecz: Wisła.TV

Źródło: Wisła.TV

Galeria

trener