2010.11.03 Wisła Can-Pack Kraków - MiZo Pecs 70:68

Z Historia Wisły

2010.11.03, Euroliga, runda zasadnicza, 2. kolejka,
Kraków, Hala Wisły, 19.00
Wisła Can-Pack Kraków 70:68 Pecz 2010
I: 22:17
II: 15:25
III: 17:13
IV: 16:13
Sędziowie: Ivo Dolinek (CZE), Igor Mitrovski (MKD), Toni Rodriguez (GER) Komisarz: Widzów: 1500
Wisła Can-Pack Kraków:
Janell Burse 17 (6 zb., 3 prz., 2 bl.), Ewelina Kobryn 15 (6 zb.), Andja Jelavić 13 (3 as., 3 prz.),
Paulina Pawlak 13, Katarzyna Krężel 6, Erin Phillips 2,
Magdalena Leciejewska 2, Dorota Gburczyk-Sikora 2
Trener:
Jose Ignacio Hernandez

Pecz 2010
Dalma Ivanyi 16 (3x3, 9 zb., 5 as., 3 prz.), Kelsey Griffin 16, Alexandria Quigley 14,
Nora Nagy-Bujdoso 11, Nikoletta Benczurne Turoczi 4, Zsofia Fegyverneky 2,
Nikolett Sarok 2, Sara Krnjić 2, Krisztina Raksanyi 1
Trener:
Zeljko Djokic



Spis treści

Euroliga wraca do Krakowa

3 listopada 2010 00:00

Po wyjazdowej inauguracji nowego sezonu Euroligi przez drużynę Wisły Can-Pack Kraków, przyszedł czas na rozpoczęcie rozgrywek przed własną publicznością. Już dziś o godzinie 19:00 "Biała Gwiazda" podejmować będzie węgierski zespół Pecz 2010.

W pierwszej kolejce wiślaczkom do sukcesu w wyjazdowym starciu z USO Mondeville zabrakło niewiele, ale ostatecznie to jednak Francuzki świętowały wygraną 76:65 - mimo, iż w pierwszych dwóch kwartach wydawało się, że krakowska drużyna wróci do domu "z tarczą".

Tymczasem Pecz 2010 w inauguracyjnym spotkaniu obecnych rozgrywek pokonał u siebie łotewski zespół TTT Ryga 66:60. Rywalki Wisły równie dobrze radzą sobie w lidze, gdzie już dziewięciokrotnie pokonywały przeciwniczki.

W ostatnich latach wiślaczki w Eurolidze regularnie mierzą się z koszykarkami z Peczu. Bilans tych spotkań zdecydowanie przemawia za "Białą Gwiazdą". Czy Wisła Can-Pack zatrzyma rozpędzone Węgierki?

Zapraszamy do hali przy ulicy Reymonta. Początek spotkania o godzinie 19:00.

Źródło: wislacanpack.pl

Wydarły zwycięstwo

Ogromne emocje zafundowały swoim sympatykom koszykarki Wisły Can-Pack i Peczu 2010 w meczu 2. kolejki grupy A Euroligi. W ostatniej, czwartej kwarcie, prowadzenie zmieniało się siedmiokrotnie. Wisła ostatecznie wygrała 70:68.

Mecz ten miał kilka bohaterek. Znakomicie rozpoczęła go Andja Jelavić, która trafiła pierwszy rzut 3-punktowy otwierający wynik. Później aż 9 "oczek" zdobyła Janell Burse, a Wisła zdołała wyjść nawet na 10-punktowe prowadzenie w pierwszej kwarcie.

W połowie drugiej odsłony na parkiecie pojawiła się dawno niewidziana (z powodu kłopotów zdrowotnych) Magdalena Leciejewska, która szybko zdobyła swoje pierwsze punkty (33:25 dla Wisły). W tym momencie nastąpił przedziwny "odwrót" wiślaczek. Węgierki rzuciły cztery punkty, po czym przy wyprowadzaniu piłki spod kosza przez Ewelinę Kobryn przechwyciła ją Ivanyi i trafiła, będąc faulowaną. Po jej rzutach osobistych zrobiło się tylko 33:32.

Oddech Wiśle dała Andja Jelavić, która najpierw wykończyła solową akcję by po chwili wyprowadzić kontrę, którą zakończyła Katarzyna Krężel. Jednak z drugiej strony parkietu skuteczną dobitką popisała sie Quigley, by po chwili trafić, faulowana i dodać celny rzut osobisty - tym samym w 18,45 min wyprowadziła swój zespół na pierwsze w tym meczu prowadzenie (38:37 dla Peczu). Wiślaczki zupełnie stanęły, tymczasem Griffin wyprowadziła kontrę, zaś ostatnie 23 sekundy drugiej kwarty Węgierki przeznaczyły na rozegranie długiej akcji, skutecznie wykończonej przez Quigley.

Po dwóch kwartach Pecz 2010 prowadził 42:37 i zwiększył przewagę o dwa "oczka" pierwszym rzutem po przerwie. Gdy dwie skuteczne akcje wyprowadziła Jelavić i jedną Phillips (44:46) to w odpowiedzi, wydawało się, rzut rozpaczy oddała Ivanyi. Mimo to trafiła.

Pod koniec trzeciej kwarty i na początku czwartej do pracy wzięła się Paulina Pawlak. Jej dwa celne rzuty trzypunktowe pozwoliły Wiśle zbliżyć się na jeden punkt (54:55). Pierwsza akcja czwartej kwarty przywróciła Wiśle prowadzenie - trafiła Dorota Gburczyk-Sikora. Przez pierwsze pięć minut na każde trafienie Wisły odpowiadała koszykarka Peczu i tak było do stanu 62:61 dla Wisły.

Wówczas ciężar gry wzięła na siebie Janell Burse. Na jej trzy trafienia odpowiedziała tylko Griffin i 55 sekund przed końcem meczu, przy stanie 68:63 cała hala wstała z miejsc oklaskując Amerykankę i mobilizując cały zespół do skutecznej obrony. Drużyna gości potrafiła jednak jeszcze zagrozić wiślaczkom, a na 7 sekund przed końcem meczu zrobiło się tylko 69:68 dla Wisły po kolejnej niesamowitej "trojce" Ivanyi. Węgierki szybko sfaulowały, Jelavić wykorzystała tylko jeden rzut osobisty i Wisła prowadziła tylko dwoma punktami na 6 sekund przed końcem. Drużyna z Peczu miała piłkę, ale wiślaczki w tej kwarcie popełniły przewinienie tylko dwa razy, stąd też mogły jeszcze dwa razy sfaulować bez obawy o zaordynowanie rywalkom rzutów osobistych. Przewiniły tylko raz, a przy drugim wyprowadzaniu piłki Węgierki popełniły błąd i 2-punktowe zwycięstwo "Białej Gwiazdy" stało się faktem.

Wisła Can-Pack Kraków - Pecz 2010 70:68 (22:17, 15:25, 17:13, 16:13)

Wisła Can-Pack: Janell Burse 17 (6 zb., 3 prz., 2 bl.), Ewelina Kobryn 15 (6 zb.), Andja Jelavić 13 (3 as., 3 prz.), Paulina Pawlak 13, Katarzyna Krężel 6, Erin Phillips 2, Magdalena Leciejewska 2, Dorota Gburczyk-Sikora 2

Pecz 2010: Dalma Ivanyi 16 (3x3, 9 zb., 5 as., 3 prz.), Kelsey Griffin 16, Alexandria Quigley 14, Nora Nagy-Bujdoso 11, Nikoletta Benczurne Turoczi 4, Zsofia Fegyverneky 2, Nikolett Sarok 2, Sara Krnjić 2, Krisztina Raksanyi 1

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi

Konferencja prasowa

Zeljko Djokic, trener Peczu 2010: - Gratulacje dla drużyny Wisły, która grała dzisiaj bardzo dobrze. To była twarda walka, my też zaprezentowaliśmy się naprawdę korzystnie. Byliśmy blisko zwycięstwa, ale w ostatniej kwarcie nie kontrolowaliśmy sytuacji związanej z faulami i zmarnowaliśmy zbyt wiele sytuacji w ofensywie.

Jose Hernandez, trener Wisły Can-Pack Kraków: - Dobrze zaczęliśmy spotkanie - graliśmy mądrze w obronie, a także świetnie wykorzystywaliśmy wysokie zawodniczki podkoszowe. Podobnie jak we Francji, mieliśmy słabsze pięć minut i w efekcie straciliśmy częściowo kontrolę nad meczem. Po drugim faulu Jelavić mieliśmy pewnie kłopoty z rotacją składem, częściej wykorzystywaliśmy Paulinę Pawlak i Katarzynę Krężel. W drugiej części spotkania graliśmy lepiej w obronie, a rywalki zdobywały tylko po trzynaście punktów w kwarcie. To prawda, że były nerwowe momenty w naszej grze - może wynikało to z porażki we Francji i z tego, że w związku z tym presja była dziś większa. Zadanie utrudniły nam też komplikacje związane z urazem kolana Erin Phillips, co odbiło się w końcówce meczu. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo. Zwłaszcza, że wiemy, iż najbliższy wyjazd do Taranto to prawdopodobnie jedno z naszych największych wyzwań w rozgrywkach grupowych.

Nora Nagy-Bujdosó, zawodniczka Peczu 2010: - To był trudny mecz. Dużo walczyłyśmy, ale źle rozpoczęłyśmy. Miałyśmy szanse na zwycięstwo, nie udało się. Wiem, że stać nas na wygraną u siebie.

Ewelina Kobryn, zawodniczka Wisły Can-Pack Kraków: - Bardzo się cieszę ze zwycięstwa, gdyż wygrana była dla nas niezwykle istotna. Po przegranym meczu w Mondeville nie mogłyśmy stracić kolejnych punktów. Jestem zadowolona, że wyciągnęłyśmy wnioski po pierwszej połowie, kiedy dziewczyny z Peczu zdobywały łatwe punkty z ponownych zbiórek i z kontrataków. Jesteśmy zespołem wyższym, więc to nie powinno się wydarzyć. Najbardziej cieszy jednak zwycięstwo - podjęłyśmy walkę, która trwała do końca. Jestem dumna ze wszystkich dziewczyn i z trenerów.

Notował Damian Juszczyk
Źródło: wislacanpack.pl

Andja Jelavić: Serce dla kibiców

4 listopada 2010 11:35

To łatwe zadanie - grać tutaj, zostawiając serce na parkiecie, kiedy kibice tak wspaniale dopingują nas przez pełne czterdzieści minut - chwaliła krakowskich fanów po zwycięstwie nad Peczem 2010 koszykarka Wisły Can-Pack Kraków, Andja Jelavić.

Andja Jelavić: - Wiedziałyśmy, że jesteśmy lepszą drużyną od Peczu, ale zawsze trzeba to udowodnić na parkiecie. W pierwszej kwarcie grałyśmy dobrze. Później może wydawało nam się, że łatwo sobie poradzimy, jednak każdy wie jak się gra w koszykówkę i rywalki to udowodniły. To był świetny mecz z punktu widzenia kibiców. Przede wszystkim liczy się niezwykle ważne zwycięstwo - istotne było, żeby nie przegrać w Krakowie, przed naszą publicznością.

Damian Juszczyk: Najpierw uciekałyście z wynikiem, a przeciwniczki ambitnie goniły, później sytuacja się odwróciła. Co wtedy czułaś?

- Byłam przekonana, że wygramy ten mecz, bo każda zawodniczka w naszej drużynie naprawdę tego chciała i udowodniłyśmy to w końcówce, nie odpuszczając ani jednej piłki.

Sama też byłaś wszędzie na parkiecie. „Latałaś” wysoko w powietrzu i wygrywałaś starcia o piłkę z dużo wyższymi rywalkami. Skąd taka ogromna energia?

- Nie wiem - gdy widzę piłkę, staję się kimś innym. Chyba po prostu kiedy gram, bardzo chcę złapać piłkę… (śmiech)

Jak motywowałaś się przed tym spotkaniem? Była specjalna muzyka, jakiś film czy po prostu koncentracja?

- Nic specjalnego - po prostu skupienie, relaks. Zawsze myślę o meczu, ale nie jakoś obsesyjnie. To łatwe zadanie - grać tutaj, zostawiając serce na parkiecie, kiedy kibice tak wspaniale dopingują nas przez pełne czterdzieści minut. Nie ma takiej możliwości, żeby którejś z nas nie chciało się grać. Uwielbiam to!

Rozmawiał Damian Juszczyk
Źródło: wislacanpack.pl

Ewelina Kobryn: Wierzyłam od początku do końca

5 listopada 2010 14:57

Byłam optymistką od początku do końca. Kilkanaście sekund przed końcem wszystko zaczęło się właściwie od nowa, ale prawdziwa koncentracja wychodzi właśnie w takich momentach - wraca do dramatycznej końcówki spotkania z Peczem 2010 koszykarka Wisły Can-Pack Kraków, Ewelina Kobryn.

Damian Juszczyk: W meczu z Peczem 2010 - po świetnym początku - miałyście parę trudnych chwil i trzeba było ciągle walczyć o wynik. Do końca wierzyłaś w zwycięstwo?

Ewelina Kobryn: - Wiedziałam, że mamy lepszy zespół. Byłam optymistką od początku do końca. To, że do przerwy przegrywałyśmy kilkoma punktami było spowodowane naszymi głupimi błędami w obronie i punktami traconymi z dobitek, z kontrataków. Dlatego nie mogłyśmy pozwolić, by takie sytuacje powtarzały się w drugiej połowie.

Nie było szoku w końcówce, kiedy wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, a nagle w ostatnich sekundach za trzy trafiła Dalma Ivanyi?

- Rzeczywiście, myślałyśmy, że w ciągu tych pięćdziesięciu sekund nikt nam tego zwycięstwa nie odbierze, a jednak na kilkanaście sekund przed końcem wszystko zaczęło się właściwie od nowa. Cieszę się, że skończyło się na dwóch punktach naszej przewagi.

Co się wtedy myśli - kiedy w ostatniej chwili sytuacja zmienia się w tak dramatycznych okolicznościach?

- Przeżywa się to podwójnie, gdyż praktycznie najmniejszy błąd może być wykorzystany - zwłaszcza w meczu Euroligi. Prawdziwa koncentracja wychodzi właśnie w takich momentach.

Rozmawiał Damian Juszczyk
Źródło: wislacanpack.pl

Galeria

Mecz miał kilka bohaterek