1984.11.11 Wisła Kraków - Hutnik Kraków 93:96

Z Historia Wisły

1984.11.11, I Liga Koszykówki Mężczyzn, runda zasadnicza, 1. kolejka, Kraków, Hala Wisły,
Wisła Kraków 93:96 Hutnik Kraków
I:
II: 50:48
III:
IV:
Sędziowie: R. Koralewski i R. Prange z Poznania Komisarz: Widzów:
Wisła Kraków
Krzysztof Fikiel 26, Mirosław Bogucki 19, Zbigniew Kudłacz 16

Hutnik Kraków
Klimczyk 27, Biliński 18, Mielcarek 17. Matysiak 15


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1984, nr 222 (9/11 XI) nr 11760

Po dość nieoczekiwanie przegranym przez Hutnika meczu z zielonogórskim Zastałem trener krakowian Marcin Kasperzec był mocno załamany, smutny. Pomagający mu w pracy szkoleniowej Jacek Rutka pocieszał kolegę, twierdząc: „Zobaczysz za tydzień jak popędzimy Wiśle kota”, „Człowieku, co ty wygadujesz” — obruszył się Kasperzec. „Zobaczysz, że powalczymy” — zakończył kwestię Rutka.

No Cóż, zobaczymy już jutro, jako że w hali przy ul. Reymonta dojdzie do pierwszoligowych derbów koszykarzy krakowskich, derbów, których nie było od wielu, wielu lat. Faworytami oczy­ wiście będą wiślacy. Przewaga wzrostu, doświadczenia i sportowej klasy przemawia zdecydowanie na korzyść zespołu Ludwika Miętty. A że krakowianie beniaminkom nie folgują (vide mecz z warszawską Polonią wygrany przez zespół „Smoków” różnicą aż 53 punktów!), koszykarzy, z Suchych Stawów czeka doprawdy trudne zadanie, już nawet nie uzyskania zwycięstwa, ale uchronienia się przed pogromem



Echo Krakowa. 1984, nr 223 (12 XI) nr 11761

WISŁA — HUTNIK 93:98 (50:48). Najwięcej punktów: dla Wisły — Fikiel 26, Bogucki 19, Kudłacz 16, dla Hutnika — K. Klimczyk 27, Biliński 18, Mielcarek 17. Matysiak 15. Sędziowali pp. R. Koralewski i R. Prange z Poznania — dobrze Kiedy zapowiadając derby krakowskich koszykarzy przypominałem rozmowę dwóch trenerów Hutnika w szatni, po przegranym spotkaniu z Zastałem, rozmowę. w której Jacek Rutka mówił, iż „popędzą za tydzień kota wiślakom”, absolutnie nie wierzyłem, by hutnicy mogli wygrać pojedynek z zespołem „Smoków” Raz jeszcze potwierdziło się stare powiedzenie, iż w sporcie wszystko jest możliwe.

Hutnik wygrał w hali Wisły, i wygrał jak najbardziej zasłużenie, będąc zespołem skuteczniejszym, waleczniejszym. lepszym!!! Wiślacy wyszli na boisko bardzo pewni. siebie, zdawali sobie sprawę ze swej przewagi wzrostu, doświadczenia w ekstraklasie. Stąd dość lekkie podejście do gry obronnej, małą koncentracja A hutnicy rzucili na szalę wszystkie siły, walczyli z pasją i poświęceniem. Gdy po przerwie oba zespoły wychodziły na boisko widzowie wierzyli, że „Smoki” teraz zaczną grać „na całego” Ale zawiedli się. Dalej brak było w akcjach gospodarzy bojowości, słabo bronili dostępu do kosza. Im bliżej końca, tym bardziej gracze Wisły poczęli się denerwować rzucać „na siłę”, przeszli na agresywne krycie, ale nerwy już dały znać o sobie i akcje się rwały, mnożyły się błędy w obronie i brakowało precyzji w rzutach. Na 4 min przed końcem Hutnik prowadził różnicą 15 pkt (88:73). Szaleńcza szarża wiślaków pozwoliła im zmniejszyć dystans, ale o wygraniu nie było już mowy. I tak doczekaliśmy się ogromnej sensacji, a trener Hutnika — Marcin Kasprzec otrzymał piękny prezent imieninowy od swych zawodników, (jl).


Gazeta Krakowska. 1984, nr 270 (12 XI) nr 11147

W sporcie nie ma rzeczy wydawałoby się niemożliwych.

Przed sobotnim pojedynkiem koszykarzy Wisły i Hutnika jedynym problemem miały być rozmiary zwycięstwa „Wawelskich Smoków”. Grał przecież kandydat na mistrza Polski z nieopierzonym jeszcze beniaminkiem, który na dodatek przed tygodniem przegrał u siebie z Zastalem.

A jednak w hali przy ul. Reymonta doczekaliśmy się supersensacji! Bo tak trzeba nazwać zwycięstwo Hutnika nad Wisłą w stosunku 96:93 (48:50).

Wisła wyszła na parkiet przekonana, że zwycięstwo ma już w kieszeni, że przeciwnik z góry spasuje, nie podejmie walki, I pierwsze minuty wskazywały na wygraną gospodarzy, prowadzili np. w 8 min. 21:12, jeszcze w 15 min. — 43:32. Ale uważny obserwator meczu mógł zauważyć, że hutnicy nie zamierzają pasować, z minuty na minutę grali lepiej, podczas gdy Wisła jakby uśpiona prowadzeniem — nie za bardzo przykładała się do gry. Ostatnie minuty I połowy powinny być ostrzeżeniem dla wiślaków, że rywal wcale nie myśli kapitulować.

Hutnicy uwierzyli, że tego meczu nie muszą przegrać, w pierwszych minutach po przerwie zagrali niezwykle szybko, bojowo w obronie i już w 23 min. wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do końca meczu. Wiślacy choć widmo porażki zaglądało im w oczy, nie potrafili się już zmobilizować, popełniali mnóstwo błędów w obronie, nie „siedział” im rzut.

W przeciwieństwie do rywala hutnicy — choć niżsi wzrostem — grali niezwykle bojowo i agresywnie w obronie, byli świetnie dysponowani rzutowo (zwłaszcza K. Klimczyk). Zresztą cala drużyna zasłużyła na słowa największego uznania, wygrać lokalne derby ze zdecydowanym faworytem — to wielka rzecz. Trener Wisły L.

Miętta był po meczu rozżalony, miał pretensje do swoich graczy o zlekceważenie rywala, nonszalancję, słabą grę w obronie.

Hutnik udowodnił, że może być groźny nawet dla najlepszych zespołów ligi.

Punkty dla Wisły: Fikiel 26, Bogucki 19, Kudłacz 16, Międzik 13, Seweryn 10, Suda 7, Szaflik 2, Cybula 0, dla Hutnika: K. Klimczyk 27, Biliński 18, Mielcarek 17, Matysiak 15, Paluch 9, Szporna 6, Czaja 4, Żochowski 0. (a)


Za, Krzysztof Łaszkiewicz "Polska koszykówka męska 1928 - 2004", Inowrocław, 2004 nr 266 5 nr 267 8 nr 268 4