1974.09.07 Polska - Francja 0:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Antoni Szymanowski, Zdzisław Kapka, Marek Kusto.

Skład Reprezentacji Polski:

Jan Tomaszewski - ŁKS Łódź

Antoni Szymanowski - Wisła Kraków

Mirosław Bulzacki - ŁKS Łódź Grafika:Zmiana.PNG (45’ Stanisław Sobczyński - ROW Rybnik)

Henryk Wieczorek - Górnik Zabrze

Piotr Drzewiecki - Ruch Chorzów Grafika:Zmiana.PNG (45’ Lesław Ćmikiewicz - Legia Warszawa)

Zygmunt Maszczyk - Ruch Chorzów

Kazimierz Deyna - Legia Warszawa

Józef Kopicera - Ruch Chorzów

Grzegorz Lato - Stal Mielec

Zdzisław Kapka - Wisła Kraków Grafika:Zmiana.PNG (76’ Marek Kusto - Wisła Kraków)

Robert Gadocha - Legia Warszawa

Miejsce/Stadion: Wrocław.

Strzelcy bramek: Christian Coste 37’ (0:1), Jean - François Jodar 39’ (0:2).

Selekcjoner: Kazimierz Górski


Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1974, nr 212 (9 IX) nr 8246

Polska - Francja 0:2 (0:2)

Bardzo słaba forma polskich piłkarzy

W sobotę na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu reprezentacja polskich piłkarzy przegrała z Francją 0:2 (0:2).

Bramki zdobyli: Coste w 36 min. i Jodar w 38 min. Kolejny wielki zawód spotkał polskich sympatyków piłki nożnej. O ile porażkę w Warszawie z NRD tłumaczyć w pewnym sensie można było wysoką klasą i świetną grą rywala, to na przegraną z Francją trudno znaleźć usprawiedliwienie. W sobotę nasi piłkarze zagrali jeszcze gorzej niż w środowym meczu z NRD. Tym razem zawiedli nie tylko obrońcy, wiele zastrzeżeń budziła gra pozostałych formacji. 0:2 z Francją jest tym bardziej przykre, że „trójkolorowi” niczym specjalnie nie zaimponowali na wrocławskim stadionie. Jest to drużyna średniej klasy europejskiej nieźle wyszkolona technicznie, ale z pewnością ustępująca umiejętnościami czołowym zespołom kontynentu. Wprawdzie na grze Francuzów znać już rękę trenera Stefana Kovacsa.

ale nawet ten świetny szkoleniowiec nie ukrywa, że czeka go jeszcze wiele pracy, by wprowadzić swych podopiecznych do europejskiej czołówki.

Szkoda, że tak szybko maleje renoma polskich piłkarzy zdobyta z takim trudem na mistrzostwach świata.

Mecz przypominał momentami sparring. Zwłaszcza w pierwszej połowie nasza drużyna spisywała się kompromitująco słabo. Prawie zupełnie nie obserwowano nawet prób akcji, którymi przed dwoma miesiącami zadziwiali nasi piłkarze cały świat. Brak szybkości, niedokładne podania i błędy w obronie sprawiły, że po 40 min. gry na tablicy stadionu widniał rezultat 2:0 dla gości. Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się nikt, a najbardziej chyba zaskoczeni byli francuscy dziennikarze, których przyjechało do Wrocławia kilkunastu. Polacy nie stworzyli właściwie w tym okresie gry ani jednej groźniejszej sytuacji pod bramka Bertranda Demanesa. Jedynym momentem, który przypomniał kibicom, że na boisku gra trzecia drużyna ostatnich Mistrzostw Świata, był piękny rajd Gadochy w 16 min. zakończony niecelnym strzałem Deyny.

Znacznie więcej okazji mieli w pierwszej połowie goście.

Dwukrotnie lewoskrzydłowy Bereta oddał bardzo niebezpieczne strzały na bramkę Tomaszewskiego, który obronił je z największym trudem. W 36 min. przy biernej postawie polskich obrońców, debiutant w zespole francuskim Coste uzyskał prowadzenie. W dwie minuty później prawy obrońca Jodar podwyższył wynik na 2:0. I tym razem postawa naszej defensywy, a zwłaszcza stoperów budziła poważne zastrzeżenia.

Zdenerwowany nieporadną grą Polaków, trener Kazimierz Górski, dokonał po przerwie dwóch zmian. Wycofał popełniającego seryjne błędy Bulzackiego. przesunął na pozycję stopera Szymanowskiego, którego miejsce na prawej obronie zajął Sobczyński. Ponadto słabo spisującego się Ćmikiewicza zastąpił Maszczyk.

Pierwsze minuty po przerwie nastrajały optymistycznie. Akcje naszego zespołu były szybsze, a pod bramką francuską częściej dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Niestety animuszu naszej drużynie wystarczyło tylko na kilkanaście minut. Brak efektów bramkowych sprawił, że w miarę upływu czasu gra była tak samo monotonna jak przed przerwą. Coraz częściej do głosu dochodzili Francuzi.

Obie drużyny miały jeszcze kilka okazji do zmiany wyniku. W 79 min. strzał głową Laty trafił w poprzeczkę. Wynik nie uległ już jednak zmianie i przyjęty został w obozie francuskim z niezwykłą radością. Zwycięstwo nad srebrny­ mi medalistami mistrzostw świata to jeden z największych sukcesów trójkolorowych w ostatnich latach.

O ile w polskiej drużynie można kogokolwiek wyróżnić, to chyba tylko Roberta Gadochę. który kilkakrotnie dał próbki bardzo wysokich umiejętności. Osamotniony w swoich poczynaniach nasz skrzydłowy nie mógł jednak wiele zdziałać.

W drużynie francuskiej na najwyższą notę zasłużyli dwaj czarnoskórzy stoperzy Adams, a zwłaszcza Tresor, podobał się również skrzydłowy Bereta i pomocnik Huck.

POLSKA: Tomaszewski — Szymanowski, Bulzacki (Sobczyński), Wieczorek. Drzewiecki — Deyna, Ćmikiewicz (Maszczyk), Kopicera — Lato, Kapka (Kusto), Gadocha.

FRANCJA: Bertrand — Demanes, Jodar, Bracci. Tresor, Adams, Michel (Merchadier), Guillou, Coste, Giresse (Revelli), Huck, Bereta.

Mecz prowadził Fredriksson (Szwecja). Widzów ok. 40 tys.

Przed meczem odbyła się uroczystość wręczenia reprezentacji Polski pucharu fair play za najbardziej sportową postawę biało-czerwonych podczas mistrzostw świata w RFN. Puchar ten. ufundowany przez Francuski Związek Piłki Nożnej. wręczył kapitanowi drużyny Kazimierzowi Deynie były prezes tego związku — Antoine Chiarisoci.

Trener reprezentacji Polski — KAZIMIERZ GÓRSKI: „Nie ma co ukrywać, jestem przygnębiony. Nie spodziewałem się, że zejdziemy tutaj z boiska pokonani. Jak. nie ma sil i kondycji, to nie ma mowy, aby piłkarze byli w stanie zrealizować założenia taktyczne. Dobra kondycja jest nieodzownym czynnikiem do stosowania gry dynamicznej, szybkiej, do oddawania zaskakujących strzałów — czyli tych wszystkich atrybutów, które są nieodzowne, aby wygrywać mecze. Drużyna polska zmęczona, niewątpliwie trudnym startem na mistrzostwach świata i wyczerpana psychicznie tymi trudnymi bojami, które trzeba było stoczyć na drodze do zdobycia srebrnego medalu, zagrała we Wrocławiu — niestety — więcej niż słabo — poniżej poziomu, jaki zawsze powinna reprezentować. Nie wyróżniam żadnego z zawodników".


Agencja AFP o meczu Dużo miejsca poświęca meczowi piłkarzy Polski i Francji we Wrocławiu, Francuska Agencja Prasowa (AFP).

Oto fragmenty komentarza: „Zwycięstwo jedenastki trenera Stefana Kovacsa nad Polską, która jednak w niczym nie przypominała drużyny z Mistrzostw Świata, jest niewątpliwym sukcesem. Francuzi mogli zaimponować swoją ambitną, ofensywną grą, której dyrygentem był Guillou. Potrafili opanować środek boiska i dzięki szybkim atakom dwukrotnie zmusili do kapitulacji Tomaszewskiego, uznanego za jednego z najlepszych bramkarzy Mistrzostw Świata. „Trójkolorowi” grali kolektywnie, dokładnie, szybko, co zdeprymowało gospodarzy. Co prawda w polskiej drużynie nastąpiło kilka modyfikacji. w porównaniu ze składem z mistrzostw świata, ale dwie kolejne porażki z NRD i Francją były dla kibiców przykrym zaskoczeniem.

Dlaczego przegrali?

„Taka seria spotkań, w dwa miesiące po Mistrzostwach Świata to zbyt wiele" — usiłowali tłumaczyć porażkę zmartwieni i zmęczeni piłkarze w szatni po meczu z Francją. Faktem jest, że żaden z finalistów turnieju o puchar FIFA nie rozegrał dotąd tylu międzypaństwowych pojedynków w tak krótkim czasie. Efekty — wiadome: jedno wymęczone zwycięstwo z Finlandią i dwie niezwykle przykre porażki na własnych stadionach. Reputacja polskiego futbolu została nadszarpnięta.

Niefortunny terminarz jesiennych spotkań reprezentacji tylko w pewnym stopniu tłumaczy żenująco słabą grę polskich piłkarzy w ostatnich meczach.

Trzecia drużyna Mistrzostw Świata nawet w okresie słabszej formy powinna demonstrować grę na przyzwoitym poziomie.

Obecne nieudane występy „białoczerwonych" wydają się potwierdzać tezę, że nasza drużyna narodowa nie osiągnęła jeszcze klasy jaką mógłby sugerować sukces na Mistrzostwach Świata. Przy żmudnych, długich przygotowaniach, pełnej koncentracji i mobilizacji piłkarze są w stanie wznieść się na wyżyny swych możliwości, demonstrować grę na najwyższym poziomie. W momencie jednak, gdy najważniejszy cel został osiągnięty wszystko wraca do normy. Dlaczego tak się dzieje? Wydaje się, że przyczyna tkwi przede wszystkim w klubowych metodach szkoleniowych, zbyt małej intensywności treningu na co dzień, wtedy, gdy nie ma ważnych turniejów i spotkań.

W efekcie przygotowanie kondycyjne, a także psychiczne piłkarzy jest nie wystarczające.

Na meczu z Francją nie kończy się piłkarski sezon w naszym kraju. Już w środę — kolejne spotkania ekstraklasy, a w niedalekiej przyszłości trzy mecze międzypaństwowe: 9 października z Finlandią w Poznaniu, 30 października z Kanadą w Łodzi i 13 listopada z GSRS w Ostrawie. Czy finisz sezonu zatrze przykre wspomnienia z ostatnich spotkań?