2013.10.22 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0:1

Z Historia Wisły

2013.10.22, Puchar Polski, 1/8 finału, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, wtorek, 16°C
Wisła Kraków 0:1 (0:0) Lechia Gdańsk
widzów: 5.331
sędzia: Bartosz Frankowski z Torunia.
Bramki
0:1 74' Paweł Buzała
Wisła Kraków
4-5-1
Michał Miśkiewicz
Patryk Fryc
Łukasz Burliga
Marko Jovanović
Grafika:Zk.jpg Wilde-Donald Guerrier
Emmanuel Sarki
Ostoja Stjepanović Grafika:Zmiana.PNG (69' Paweł Stolarski)
Michał Nalepa
Grafika:Zk.jpg Michał Chrapek
Grafika:Zk.jpg Patryk Małecki
Paweł Brożek Grafika:Zmiana.PNG (79' Grafika:Zk.jpg Dawid Kamiński)

trener: Franciszek Smuda
Lechia Gdańsk
4-5-1
Mateusz Bąk
Christopher Oualembo
Maciej Kostrzewa
Rafał Janicki
Adam Pazio
Deleu
Wojciech Zyska Grafika:Zk.jpg
Marcin Pietrowski
Patryk Tuszyński Grafika:Zmiana.PNG (82' Daisuke Matsui)
Piotr Grzelczak Grafika:Zmiana.PNG (68' Przemysław Frankowski)
Adam Duda Grafika:Zmiana.PNG (46' Paweł Buzała)

trener: Michał Probierz

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: S. Sroka/wislakrakow.com]

[Foto: S. Sroka/wislakrakow.com]
[Foto: S. Sroka/wislakrakow.com]

[Foto: S. Sroka/wislakrakow.com]
[Foto: S. Sroka/wislakrakow.com]

[Foto: S. Sroka/wislakrakow.com]

Po awans na poprawę nastrojów. Wisła zagra w PP z Lechią

Po niespodziewanej porażce w Bydgoszczy piłkarzy krakowskiej Wisły czeka teraz prawdziwy domowy maraton. W przeciągu ośmiu dni zagramy bowiem aż trzy mecze na stadionie przy ulicy Reymonta i na jego początek czeka nas pucharowa potyczka z Lechią Gdańsk. Dla obydwu ekip to spotkanie o sporym ciężarze gatunkowy, choć niewątpliwie przewaga psychologiczna leży po naszej stronie. My mamy bowiem gorszy nastrój po sobocie, "biało-zieloni" natomiast podobny mają niemalże od dwóch miesięcy. Tyle bowiem czekają na kolejną wygraną!

24 sierpnia br. był wielkim dniem dla Lechii, bo też po ograniu Legii - ekipa Michała Probierza została liderem naszej ligi. Co bardziej rozpalone głowy zaczęły przebąkiwać o realnym włączeniu się gdańszczan do walki o mistrzostwo Polski, jednak zaraz potem przyszły trzy "letnie prysznice". Ekipa z Baltic Arena zremisowała bowiem 1-1 z Górnikiem, po czym na własne życzenie z identycznym wynikiem wróciła do domu ze Szczecina. Na zakończenie zaś tej serii, znów po remisie 1-1, podzieliła się punktami z Zawiszą. A jakby tego było mało - już całkowicie "zimny prysznic" zaliczyła w Krakowie z naszą Wisłą, po solidnym 0-3. Cień nadziei na poprawę dać miał mecz z Koroną, w którym Lechia przegrywała wprawdzie już 0-2, ale ostatecznie zremisowała, więc ten "pokaz charakteru" i wyciągnięcie punktu miał być impulsem do lepszych wyników. Okazało się całkowicie inaczej, po kompromitującym 1-4 w Łodzi z Widzewem oraz kolejnym 1-4 z Lechem, w minioną sobotę. Wszystko to sprawia, że gdańszczanie z zespołu, który marzył o najwyższych laurach, stali się ligowym średniakiem i nad zajmującym aktualnie przedostatnie miejsce Widzewem mają tylko czteropunktową przewagę.

Mają więc o czym myśleć w Gdańsku, ale nie oznacza to, że do Krakowa przyjeżdżają aby zaliczyć kolejną wpadkę. Wprost przeciwnie - trener Probierz pała niewątpliwą żądzą rewanżu za wspomniane 0-3 i chyba nic nie sprawiłoby mu większej satysfakcji, jak ogranie... Wisły. Tym bardziej, że mecze pucharowe rządzą się swoimi własnymi prawami i tutaj sytuacja w lidze nie ma się nijak do tego, co oglądać możemy na boisku.

A przy nim tym razem zabraknąć może Franciszka Smudy, który już przed naszym z kolei meczem z Legią miał wyraźne problemy zdrowotne, ale je zlekceważył i teraz wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc! Ten nieprzyjemny fakt powinien dodać natomiast jego podopiecznym... mobilizacji, bo też porażkę w Bydgoszczy przeżył "Franz" dość mocno, więc tym bardziej przydałby mu się miły prezent od wiślaków. Oczywiście w postaci awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski!

My z kolei zachęcamy Was do zjawienia się na stadionie przy ulicy Reymonta, nawet jeśli środek tygodnia i godzina 18:00 nie wszystkim sprzyja. Jeśli nie masz już jednak o tej porze szkoły, czy pracy - to raczej nic nie stoi na przeszkodzie, aby zjawić się na tym spotkaniu? Zapowiada się ono zresztą naprawdę ciekawie! Do zobaczenia więc przy Reymonta!


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pucharowi goście na R22: Lechia

Wpisany przez Grzesiek

wtorek, 22 października 2013 03:26

Dzisiaj w 1/8 finału Pucharu Polski Wisła Kraków podejmie Lechię Gdańsk. Dla Braci znad morza będzie to druga eskapada w tych rozgrywkach 2013/2014.

Celem pierwszej był Tarnobrzeg. Miejscowy sektor gości liczy jedynie 220 miejsc, co dla gdańszczan, wspieranych dodatkowo przez zgody, okazało się niewystarczające. Siarka nie robiła jednak problemów i do „klatki” oraz sektora obok zostali wpuszczeni wszyscy przyjezdni, czyli dokładnie 443 osoby (w tym 80 Wiślaków oraz 8 wrocławian). Część kiboli BKS-u na obiekt drugoligowca dotarła mocno spóźniona, bowiem ekipa samochodowa napotkała po drodze wypadek i musiała zastosować objazd. Przed rozpoczęciem drugiej połowy w sektorze zameldował się komplet. Przyjezdni wywiesili 4 płótna: CHWM, GNLS, Anty Che oraz Wykopmy polityków ze stadionów. Pomimo trudów podróży oraz mało sprzyjającej aury, Lechiści nieźle dopingowali, przekrzykując się z dobrze dysponowanymi gospodarzami. Ci zadbali także o skromną oprawę, rzucając serpentyny na boisko.

Trzeba zaznaczyć, że w drodze na mecz, gdańszczanie zatrzymali się w miejscu, gdzie w marcu zginęło dwóch wracających z wyjazdu kibiców BKS-u, aby oddać hołd ich pamięci.

Bilety na dzisiejszy mecz sprzedają się gorzej niż słabo, jednak mamy nadzieję, że sporo z Wiślaków zostawia zakup biletu na ostatnią chwilę. Ilu jednak by nas nie było na trybunach, musimy zadbać o właściwą oprawę tego meczu, a przede wszystkim: o należyte przyjęcie Braci z Gdańska.


Źródło: skwk.pl

Zagramy "na maksa"

21. October 2013,

- To jest okres, kiedy natężenie meczów jest dość duże. Są urazy wynikające z walki sportowej, ale wszyscy zawodnicy wychodzą na trening, dlatego jesteśmy pełni optymizmu - mówi asystent pierwszego trenera Wisły, Marcin Broniszewski przed wtorkowym meczem w Pucharze Polski z Lechią Gdańsk.


Ze słów Broniszewskiego wynika, że Wisła zamierza wystąpić w najmocniejszym zestawieniu i nie będzie oszczędzać najlepszych graczy: - Podchodzimy do każdego meczu w stu procentach zaangażowani i z chęcią zwyciężania. Chcemy podtrzymać ducha zwycięstwa w drużynie. Zagramy "na maksa", a co do personaliów, mamy jeszcze parę godzin na podjęcie ostatecznych decyzji - stwierdził Broniszewski.

Raczej wykluczony jest występ przeciwko gdańszczanom Osmana Chaveza, choć dziś mają jeszcze nastąpić konsultacje, które przesądzą jaka metoda dojścia do zdrowia kolana Honduranina zostanie zastosowana - a co za tym idzie jak długo będzie pauzował. Dziś treningi z drużyną wznawia kontuzjowany do niedawna Michał Czekaj.

- Mamy nadzieję, że duch zwycięstwa jest wystarczająco rozpalony w tym zespole - zapewnia asystent Smudy. - Chcemy się podnieść po porażce w Zawiszy. Taki jest sport i nie da się wszystkiego wygrywać czy przegrywać.

Do poprzedniego meczu z Lechią, w lidze, Broniszewski nie chce wracać. Wówczas Wisła wygrała 3:0, strzelając wszystkie gole grając w przewadze jednego zawodnika: - Nie mamy wpływu na przeszłość. W żadnym z wątków, sportowym czy psychologicznym nie chcemy wracać do tego meczu. To jest nowy mecz z Lechią Gdańsk, a każdy mecz jest inny. Wtedy nie było naszym zamierzeniem by zawodnik Lechii dostał czerwoną kartkę, wykorzystaliśmy tę przewagę. Często jednak zdarza się, że w zespół grający w osłabieniu wstępuje nowy duch i wygrywają mecz. Nie ma reguły. Trzeba się skupić na swoich zadaniach.


wislakrakow.com

(redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

„Przyjacielska” 1/8 finału PP

Data publikacji: 22-10-2013 09:56


Już dziś o godzinie 18.00 Wisła Kraków zmierzy się na Stadionie im. Henryka Reymana z gdańską Lechią. Stawką – awans do ćwierćfinału Pucharu Polski.

I choć na trybunach 22 października przy R 22 będzie to mecz przyjaźni, na boisku sentymenty zostaną odłożone na bok – zawodnicy obu drużyn z pewnością zrobią wszystko, by przechylić szalę zwycięstwa na swą stronę.

Nasi dzisiejsi goście rozpoczęli obecny sezon niezwykle udanie, remisy przeplatali zwycięstwami i długo utrzymywali się w górnej części tabeli Ekstraklasy. Aż do 9. kolejki zespół prowadzony przez Michała Probierza nie doznał żadnej porażki. Tę znakomitą serię przerwała jednak drużyna… Białej Gwiazdy, wygrywając w Krakowie aż 3:0, dzięki dwóm bramkom Pawła Brożka i jednej Michała Chrapka.

Ligowe zwycięstwo sprzed miesiąca może wskazywać gospodarzy jako faworytów dzisiejszej konfrontacji. Nie pozwala na to jednak niezwykle wyrównana historia pojedynków obu drużyn w Pucharze Polski. Wisła i Lechia mierzyły się ze sobą jak do tej pory pięciokrotnie: dwa razy triumfowała drużyna Białej Gwiazdy, tyle samo zwycięstw odnieśli gdańszczanie. Jeden mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Bilans goli także jest remisowy: 5-5.

Na poprzednim etapie tegorocznych rozgrywek, czyli w 1/16 Pucharu Polski Wisła bez większych problemów poradziła sobie z drugoligowym Zagłębiem Sosnowiec, wygrywając na Śląsku 4:0. Lechiści natomiast pewnie pokonali Siarkę Tarnobrzeg 2:0. Która z zaprzyjaźnionych drużyn okaże się zwycięska w dzisiejszym meczu? Odpowiedź już za kilka godzin.

Zapraszamy wszystkich kibiców na stadion!

Wisła Kraków – Lechia Gdańsk, początek o godzinie 18.00.

Dawid Janik

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje z meczu

Zadyszka wiślaków, Puchar Polski z głowy. Wisła - Lechia 0-1

Piłkarze krakowskiej Wisły przegrywają swój drugi mecz w tym sezonie. Po porażce w Bydgoszczy z Zawiszą, tym razem wiślacy ulegli w meczu 1/8 finału Pucharu Polski 0-1 gdańskiej Lechii i pożegnali się z tymi rozgrywkami.

Obydwa zespoły rozpoczęły to spotkanie w dość eksperymentalnych składach. W Wiśle tylko na ławce byli Arkadiusz Głowacki, Gordan Bunoza oraz Łukasz Garguła i Rafał Boguski, w Lechii natomiast podobne role trenerzy wyznaczyli dla Jarosława Bieniuka, Pawła Buzały i Daisuke Matsui.

W naszym zespole na pewno zastanawiało eksperymentalne ustawienie defensywy, z kolei Lechia niekoniecznie miała kim straszyć w ataku. I to poniekąd potwierdziło się przez dobre 30 minut pierwszej połowy meczu, która należała do wiślaków. Niestety niewiele z tego wynikało, bo w początkowej fazie meczu udało nam się tylko dwukrotnie zagrozić bramce naszych gości. W 7. minucie, po złym wybiciu piłki przez obrońców, spróbował Emmanuel Sarki, ale uderzył obok bramki. Dwie minuty później z dystansu huknął natomiast Michał Nalepa, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką.

Kolejne minuty to głównie niedokładność w poczynaniach obydwu drużyn, ale choć lepiej wyglądali wiślacy, to wciąż niewiele mogli zdziałać. Do notesu zapisać więc można było tylko strzał z rzutu wolnego, z 27. minuty, Ostoji Stjepanovicia. Tyle tylko, że Macedończyk trafił w sam środek bramki Lechii i Mateusz Bąk nie miał prawa mieć kłopotów z tak uderzoną piłką.

Ostatni kwadrans pierwszej połowy to w końcu odważniejsze akcje Lechii. W 30. minucie po wrzutce w nasze pole karne groźnie główką piłkę zgrał Piotr Grzelczak, ale Marko Jovanović był czujny i ją wybił. W 43. z kolei minucie po raz pierwszy w tym spotkaniu wykazać musiał się Michał Miśkiewicz, broniąc mocną i celną próbę Deleu. Najgroźniej było jednak i tak minutę później, kiedy to wiślacy zostawili nieobstawionego Grzelczaka. Ten uderzył celnie na naszą bramkę i jego koledzy już podnieśli ręce w geście triumfu, ale piłka odbiła się jeszcze od nóg jednego z wiślaków i wyszła na rzut rożny. Wróciliśmy w tym momencie z dalekiej podróży, tym bardziej, że zaraz potem gdańszczanie znów zamieszali w naszym polu karnym. Wprawdzie bez konsekwencji, ale ostatnie fragmenty pierwszej połowy nie mogły się podobać kibicom Wisły.

Sygnał do tego, że w drugiej połowie dziać się ma więcej dał trener Michał Probierz wstawiając szybko Pawła Buzałę, jednak to Wisła jako pierwsza po przerwie stworzyła sobie dobrą okazję. Po faulu na Patryku Małeckim wiślacy krótko rozegrali rzut wolny, czym zaskoczyli gdańszczan. Osamotniony Wilde-Donald Guerrier huknął więc sprzed pola karnego, ale obił tylko słupek! Bramce Lechii zagroził też Sarki. Jego próba zgrania (?) do Pawła Brożka zakończyła się ostatecznie jego strzałem, ale Bąk był czujny. Podobnie było zresztą cztery minuty później, kiedy to po naszej kontrze Nigeryjczyk ponownie sprawdził formę bramkarza Lechii. W 62. minucie wreszcie pokazał się też w ofensywie "Brozio", ale ostatecznie skończyło się tylko na strachu, bo choć ładnie przyjął sobie piłkę, to osaczony przez obrońców - nie zdołał oddać strzału.

Ten i to skuteczny oddali w końcu... piłkarze Lechii. Po źle wyprowadzonej piłce ta trafiła niespodziewanie i trochę przypadkowo pod nogi osamotnionego w naszym polu karnym Buzały, który bezwzględnie skorzystał z gapiostwa naszych defensorów i nie dał Miśkiewiczowi najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Od 74. minuty przegrywaliśmy więc 0-1!

Mieliśmy więc ponad kwadrans na odrobienie strat, ale musieliśmy to już robić bez Brożka, którego niespodziewanie zastąpił Dawid Kamiński. Niestety młody wiślak do protokołu wpisał się tylko otrzymaną żółtą kartką, a nasi piłkarze nie znaleźli pomysłu na to, aby odrobić jednobramkową stratę z 74. minuty. Bliżej zresztą kolejnego gola była w 87. minucie Lechia, ale Łukasz Burliga skutecznie zablokował strzał Buzały.

W bardzo słabym więc stylu żegnamy się z rozgrywkami Pucharu Polski, wyraźnie je... odpuszczając. Na pewno więc nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatnie dni. Porażka w Bydgoszczy, porażka ze słabą dziś Lechią - to nie są wyniki, które mogą zbudować atmosferę na kolejne, ważne mecze w lidze. I nie pozostaje nam nic innego jak mieć nadzieję, że limit porażek już jednak wykorzystaliśmy.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Odbębniona 1/8 finału PP. Wisła - Lechia 0:1

22. October 2013,

Mieli zagrać na maksa i podtrzymać duch zwycięstw. Skończyło się na "odbębnieniu" 90 minut, a po utracie bramki "pilnowaniu" wyniku, by uniknąć dogrywki. Wisła w słabym stylu żegna się z Pucharem Polski. Do ćwierćfinału awansowała Lechia.


W meczu z zespołem, który nie wygrał siedmiu ostatnich meczów Wisła zagrała bez kilku podstawowych zawodników. Schorowany trener Smuda zasiadł opatulony szalem na ławce rezerwowych wraz z takimi zawodnikami jak Głowacki, Bunoza, Garguła czy Boguski. Szansę od pierwszych minut otrzymał młody Patryk Fryc, na środek defensywy powędrował Burliga, zaś na lewą jej stronę - Guerrier. Mimo wszystko Paweł Brożek mógł przed meczem liczyć, że tacy gracze jak Sarki, Chrapek czy Małecki wspomogą go podaniami.

To oczywiste, że na stadionie wypełnionym fanami gra się znacznie przyjemniej i z dużym animuszem. Fani jednak zawiedli i przyszli na stadion w liczbie mniejszej niż 6 tys. widzów. Jeśli ktoś liczył, że drużyna nagrodzi obecność tej garstce najwierniejszych, srodze się przeliczył. Wisła nie rzuciła się na rywali, próba zdominowania środka pola nie powiodła się, a sytuacje można było liczyć na palcach jednej ręki.

W pierwszej połowie groźniej, lecz niecelnie z prawej strony uderzał Sarki. W bramkę z rzutu wolnego trafił Stjepanović, ale Bąk nie miał problemu z poprawnym chwytem, podobnie jak Miśkiewicz poradził sobie z uderzeniem z ostrego kąta Deleu. Bramkarz Wisły mógł być w opałach, gdyby po strzale Grzelczaka i rykoszecie od Fryca z końcówki pierwszej części meczu piłka zmierzała w stronę bliższego rogu jego bramki, ale tak się nie stało. Do przerwy bezbramkowy remis.

Tylko trochę więcej działo się po przerwie. W 48 minucie po dość zaskakującym rozegraniu rzutu wolnego przez Sarkiego Guerrier uderzył z lewej nogi w słupek. Sarki próbował też podania do Brożka (niedokładnego) w 57 minucie, a cztery minuty później uderzył na bramkę Lechii po zejściu do środka - mocno, ale w bramkarza. Po chwili bardzo dobrą piłkę w kierunku Pawła Brożka zagrał Michał Chrapek, napastnik Wisły zdołał minąć pierwszego rywala, ale kolejny zdołał odzyskać piłkę.

W 74 minucie rezerwowy Paweł Buzała wykończył jeden z nielicznych i przypadkowych ataków Lechii. Kluczowe dla losów tej akcji były dwa błędy: przegranie pojedynku główkowego przed polem karnym przez Nalepę na korzyść Pietrowskiego oraz pozostawienie na dość długi czas kompletnie osamotnionego Buzały na środku pola karnego. Choć rezerwowy dziś napastnik Lechii nie należy do najskuteczniejszych, to tym razem nie miał problemów ze zdobyciem gola.

Cztery minuty po utracie gola za Pawła Brożka wszedł Dawid Kamiński co pokazało, że Wisła nie zamierza tego dnia wygrać za wszelką cenę. Kamiński zapisał się do protokołu żółtą kartką, a Wisła nie stworzyła już sobie praktycznie żadnej okazji. Po meczu zaś próbowano tłumaczyć, że co prawda z pucharu odpadliśmy, ale za to skupimy się na lidze. Dla kibiców, którzy przyszli na mecz i mogli poczuć się zlekceważeni to chyba niezbyt dobry argument, zwłaszcza gdy dzień wcześniej zastępujący trenera Smudę Marcin Broniszewski opowiadał coś o graniu "na maksa".

Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0:1 (0:0)

0:1 Paweł Buzała 74 min

Żółte kartki: Chrapek, Guerrier, Kamiński, Małecki - Zyska

Wisła: Michał Miśkiewicz - Patryk Fryc, Łukasz Burliga, Marko Jovanović, Donald Guerrier - Emmanuel Sarki, Michał Nalepa, Michał Chrapek, Ostoja Stjepanović (69 min - Paweł Stolarski), Patryk Małecki - Paweł Brożek (78 min - Dawid Kamiński)

Lechia: Mateusz Bąk - Christopher Oualembo, Maciej Kostrzewa, Rafał Janicki, Adam Pazio - Deleu, Wojciech Zyska, Marcin Pietrowski, Patryk Tuszyński (82 min - Daisuke Matsui), Piotr Grzelczak (68 min - Przemysław Frankowski) - Adam Duda (46 min - Paweł Buzała).

Sędziował: B. Frankowski (Toruń)

Widzów: 5331

Awans do ćwierćfinału: Lechia Gdańsk


wislakrakow.com

(redakcja)


Źródło: wislakrakow.com

PP: Lechia, nie Wisła w ćwierćfinale. Decydujący gol Buzały

Dodano: 2013-10-22 21:55:23 (aktualizacja: 2013-10-25 09:05:05)

(MARCIN) / WislaLive.pl

Nieco ponad 10 lat temu piłkarze „Białej Gwiazdy” sięgnęli po raz ostatni po Puchar Polski. W bieżących rozgrywkach sukcesu tego nie powtórzą, gdyż na ich drodze stanęła gdańska Lechia.

Zarówno trener gospodarzy Franciszek Smuda, jak i szkoleniowiec gości Michał Probierz nie wystawili z różnych powodów, we wtorkowy wieczór kilku zawodników, na których opierają grę swoich ekip w T-Mobile Ekstraklasie. W Wiśle zabrakło „generała trójkolorowej defensywy” Arkadiusza Głowackiego, etatowego ostatnio lewego defensora "Buniego" Bunozy a także reżysera ofensywnych poczynań Łukasza Garguły.

Gdańszczanie wybiegli z szatni bez Jarosława Bieniuka, Pawła Dawidowicza, a ich najgroźniejszy napastnik Paweł Buzała rozpoczął potyczkę z ławki rezerwowych.

I to właśnie były piłkarz m. in. GKS-u Bełchatów zadecydował o tym, że biało-zieloni ucieszą się z awansu. W 74. minucie w sytuacji sam na sam pokonał on Michała Miśkiewicza (asysta Adama Pazio). Gospodarze najmocniej zagrozili bramce Mateusza Bąka za sprawą Donalda Guerrier, który w 48. minucie z wolnego ostemplował futbolówką słupek.

Wisła była groźniejsza przed przerwą, Lechia wypracowała kilka dogodnych okazji po zmianie stron. Krakowian czeka już jedynie rywalizacja o ligowe punkty (najbliższy mecz w sobotę z Zagłębiem). Gdańszczanie w kolejnej rundzie PP zmierzą się z Jagiellonią.

WISŁA - LECHIA 0-1(0-0)

0-1 Buzała (74)

Sędziował: Frankowski (z Torunia). Żółte kartki: Chrapek, Guerrier, Kamiński, Małecki - Zyska. Widzów 4500.

Wisła: Miśkiewicz - Fryc, Burliga, Jovanović, Guerrier - Sarki, Chrapek, Stjepanović (69, Stolarski), Nalepa, Małecki - Pa. Brożek (78, Kamiński).

Lechia: Bąk - Oualembo, Janicki, Kostrzewa, Pazio - Deleu, Zyska, Pietrowski, Tuszyński (82, Matsui), Grzelczak (68, Frankowski)- Duda (46, Buzała).

Źródło: wislalive.pl

1/8 PP - Wisła Kraków 0:1 Lechia Gdańsk

Wpisany przez Krzysiek

wtorek, 22 października 2013 19:20


Pod nieobecność Franciszka Smudy zawodnicy mieli być podwójnie zmotywowani. Trener Broniszewski, dał szansę na występ od pierwszej minuty Frycowi, Nalepie, Małeckiemu i Guerrierowi. Na ławce, obok opatulonego w szalik szkoleniowca, siedzieli Głowackiego, Bunoze, Gargułę oraz Boguskiego.

W pierwszych minutach Wisła lekko naznaczyła swą dominację, poprzez częstsze posiadanie piłki. Nic jednak z tego posiadania nie wynikało, mnóstwo niedokładności i „Wiślacy” nie potrafili stworzyć ani jednej dogodnej sytuacji. Po kilku minutach gra się wyrównała i przeniosła w środkową strefę boiska, pozostając tam niemal do końca pierwszej połowy. Po 30. minutach swą obecność na boisku odnotował Chrapek, próbujący brutalnego faulu na zawodniku z Gdańska, za co obejrzał żółty kartonik. Ostatnie kilka minut, to przebudzenie Lechii i nieśmiałe próby zaskoczenia defensywy Wisły. Największe zagrożenie Wisła stworzyła w 26. minucie, gdy Stjepanović podał z 20 metrów, z rzutu wolnego do bramkarza Lechii. Cała pierwsza połowa przez tempo i nieporadność dwudziestu chłopów snujących się po murawie, wyglądała jak poziom 1/8 finału PP, ale na szczeblu okręgowym. Więcej emocji kibicom dostarczyła w przerwie, kilkuletnia dziewczynka biegająca z piłką po kole środkowym boiska w ramach konkursu.

Od początku drugiej połowy tylko trener Probierz zdecydował się na zmianę. W miejsce Dudy wszedł Buzała. Jednak to nie super snajper Lechii zdobył się na niekonwencjonalne zagranie, a dwaj czarnoskórzy zawodnicy Wisły. Czarowali, czarowali przy rozegraniu rzutu wolnego i wyczarowali uderzenie w słupek. W tej sytuacji zabrakło, kilka centymetrów, by Wisła wyszła na prowadzenie po strzale Donalda. W przeciągu kilku kolejnych minut, dwa razy jeszcze Sarki próbował zaskoczyć Bąka, lecz jego anemiczne strzały nie sprawiły problemu bramkarzowi gości. Nieporadność zawodników Wisły w 74. minucie wykorzystał super snajper gdańskiej Lechii Paweł Buzała. Kompletnie zaskoczeni defensorzy Wisły zostawili niepilnowanego Buzałe na środku pola karnego, który otrzymał podanie i nie mając innego wyjścia skierował piłkę do siatki obok bezradnego Miśkiewicza. W 78. minucie trener Broniszewski, dokonał kompletnie niezrozumiałej zmiany. Przy wyniku 0:1 zdecydował w miejsce Brożka wprowadzić Kamińskiego, a więc napastnika za napastnika, zamiast - nie mając już nic do stracenia - zagrać bardziej ofensywnie (czyżby szkoła Smudy?).

Kompletna kompromitacja i Wisła w fatalnym stylu żegna się z Pucharem Polski. Porażka z Lechią, która w dwóch ostatnich meczach przyjmowała po 4 bramki, nie przysparza zawodnikom Wisły powodów do dumy. Trener Smuda poszedł do szpitala na płuca, a po obejrzeniu tego spotkania wróci na jeszcze kilka dni na serce.

Wisła Kraków:

Miśkiewicz – Guerrier, Jovanović, Burliga, Fryc – Stjepanović (Stolarski 68`), Nalepa, Małecki, Chrapek, Sarki – Brożek (c) (Kamiński 78`)

Lechia Gdańsk:

Bąk – Pazio, Kostrzewa, Janicki, Oialembo – Pietrowski (c), Zyska, Grzelczak (Frankowski 68`), Tuszyński (Matsui 81`), Deleu – Duda (Buzała 46`)

Gole:

Buzała 74`

Żółte kartki:

Chrapek 33`, Guerrier 54`, Kamiński 80`, Małecki 90` - Zyska`90

Źródło: skwk.pl

Wisła za burtą Pucharu Polski

Data publikacji: 22-10-2013 19:54


Piłkarze trenera Franciszka Smudy nie poradzili sobie na własnym terenie z gdańską Lechią, ulegając rywalowi w 1/8 krajowego pucharu 0:1 po bramce Buzały.

Mocno zmieniona Biała Gwiazda, z kilkoma zmianami w składzie w stosunku do poprzedniego meczu, z zacięciem zaczęła pojedynek o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Najpierw Wiślacy próbowali zaskoczyć rywala, konstruując akcję lewą stroną boiska, później z kolei, po niezwykle dalekim wyrzucie z autu Fryca, piłka wpadła w pole karne Lechii, lecz snajperów Białej Gwiazdy uprzedził golkiper z północy Polski. Kilkanaście sekund później Bąka próbował zaskoczyć Sarki, strzelając w stronę bramki gości, lecz pomocnik spod Wawelu minimalnie chybił.


W 8. minucie bardzo dobre zagranie na 15. metr otrzymał Chrapek, jednak podopieczny trenera Smudy skiksował, nie wykorzystując dogodnej sytuacji. Chwilę później na strzał z dystansu zdecydował się Nalepa, minimalnie pudłując.


W 18. minucie podanie w kierunku wychodzącego prawą stroną Sarkiego posłał Brożek, lecz odegranie piłki przez nigeryjskiego pomocnika ze stolicy Małopolski pozostawiało wiele do życzenia. Sto dwadzieścia sekund później ponownie w roli głównej wystąpił Sarki, ale tym razem szybszy od gospodarzy był Kostrzewa.

W 22. minucie na pierwszy rzut rożny zapracowali zawodnicy z północy Polski, ale dośrodkowanie Deleu nie przysporzyło Miśkiewiczowi najmniejszych problemów. Cztery minuty później nieprzepisowo zatrzymał Brożka, tuż przed polem karnym, Kostrzewa, a strzał Stjepanovicia z rzutu wolnego pewnie złapał Bąk.

Niebezpiecznie zrobiło się pod bramką Wisły w 30. minucie, kiedy to piłkę tuż sprzed bramki po podaniu Pietrowskiego wybił Jovanović, odpierając niebezpieczeństwo. W 36. minucie, po faulu Kostrzewy na Brożku do piłki podszedł Sarki, kierując ją w stronę pola karnego Lechii, lecz najwyżej do futbolówki wyskoczył Oualembo, uprzedzając Chrapka.

W 41. minucie z kontratakiem ruszyła Biała Gwiazda, lecz podanie kierowane ku Sarkiemu przejęli rywale, przerywając akcję podopiecznych trenera Franciszka Smudy. Dwie minuty później Miśkiewicza postraszył Deleu, lecz futbolówkę bez większych kłopotów złapał golkiper spod Wawelu. Po upływie kilkunastu sekund ponownie groźnie zrobiło się pod bramką gospodarzy, lecz piłka po strzale Grzelczaka odbiła się od Fryca i o kilka centymetrów minęła słupek wiślackiej bramki.

Po zmianie stron, w 48. minucie, pierwszą bardzo niebezpieczną akcją popisała się Wisła za sprawą Guerriera, po strzale którego z rzutu wolnego futbolówka trafiła w słupek. Dziewięć minut później w pole karne gości wpadł Sarki, oddając strzał na bramkę, jednak na posterunku był Bąk.

W 61. minucie ponowie pokazał się Sarki, schodząc do środka boiska i uderzając na bramkę gdańszczan, ale bramkarz Lechii poradził sobie ze strzałem Wiślaka. Chwilę później prostopadłe podanie za wychodzących obrońców otrzymał Brożek, lecz piłkę spod jego nóg zdołali zagarnąć rywale, nie pozwalając Wiślakowi na skierowanie piłki do siatki.

W 74. minucie piłkarze trenera Michała Probierza objęli prowadzenie dzięki trafieniu Buzały, któremu piłkę głową zgrał Pazio, umożliwiając wyjście na pozycję sam na sam. Cztery minuty później Chrapek zagrał futbolówkę za plecy obrońców Lechii, kierując ją w kierunku Brożka, lecz napastnik ze stolicy Małopolski nie zdołał opanować piłki.

W 87. minucie przed kolejną szansą stanął Buzała, bowiem piłka po błędzie obrońców trafiła do napastnika z północy Polski, lecz z interwencją zdążył Burliga, odbierając futbolówkę zawodnikowi Lechii. Chwilę później na strzał z dystansu zdecydował się ponownie Buzała, ale jego strzał był bardzo niecelny.

Wisła Kraków – Lechia Gdańska 0:1 (0:0)

0:1 Buzała 74’

Wisła Kraków: Miśkiewicz – Fryc, Burliga, Jovanović, Guerrier – Nalepa, Stjepanović (69’ Stolarski), Sarki, Chrapek, Małecki – Brożek (78’ Kamiński)

Lechia Gdańsk: Bąk – Oualembo, Janicki, Kostrzewa, Pazio – Zyska, Pietrowski, Deleu, Tuszyński (81’ Matsui), Grzelczak (68’ Frankowski) – Duda (46’ Buzała)

Żółta kartka: Chrapek, Guerrier, Kamiński, Małecki (Wisła), Zyska (Lechia)

Widzów: 5 331

Sędziował: Bartłomiej Frankowski (Toruń)

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Michał Probierz: - Dla nas najważniejszy jest awans

- Po trudnym dla nas okresie zdawaliśmy sobie sprawę, że chcemy odbudować zawodników. W pierwszych dwudziestu minutach widać było ten stres, że jest on bardzo duży, bo w ogóle nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Później jednak nastąpiła poprawa, a to co dla nas było najważniejsze to nie stracić bramki. To się udało - powiedział po wygranej w meczu 1/8 finału Pucharu Polski z Wisłą trener Lechii, Michał Probierz.

- W większości meczów zdobywaliśmy bramki, tylko wcześniej w Krakowie się to nam nie udało. Dla nas najważniejszy jest awans, ale już o tym meczu nie myślimy, bo teraz dla mnie najważniejsze jest spotkanie z Piastem w Gliwicach, gdzie musimy zagrać nie tylko dobrze, ale i konsekwentnie. Musimy jeszcze pewne elementy poprawić, ale cieszę się, że Ci chłopcy uwierzą w siebie, bo pokazaliśmy też momentami, że jako zespół potrafimy być dobrze zorganizowani. To było dla mnie najważniejsze - dodał opiekun Lechii.

- Z obydwu stron nie było zbyt wielu okazji. Na pewno nie graliśmy jakiegoś wielkiego widowiska i nie staraliśmy się też narzucać tempa gry. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mieliśmy bardzo trudny okres, bo ostatnio - choćby z Lechem - graliśmy bardzo dobrze, ale posypało się to niczym domek z kart i cieszę się, że w końcówce potrafiliśmy się utrzymać przy piłce na połowie przeciwnika, że potrafiliśmy też wtedy wybijać Wisłę z rytmu. Tego nam brakowało we wcześniejszych meczach, a przez co traciliśmy sporo bramek. Niech się uczą Ci chłopcy i cieszę się, że krok po kroku robią postęp. To jest dla mnie najistotniejsze - zakończył Probierz.


Dodał: Redakcja

Marcin Broniszewski: - Koncentrujemy się w tej chwili na lidze

- Pierwszy fakt jest taki, że już nie będziemy grali dalej w pucharze i jest to przykre. Drugi fakt jest następujący - możemy skoncentrować się już tylko na meczach ligowych. A dzisiejsze spotkanie? W zasadzie mogliśmy założyć, że będzie przebiegało tak, że kto pierwszy strzeli bramkę, ten dowiezie wynik - powiedział po porażce z Lechią II trener Wisły, Marcin Broniszewski, który dziś także zastępował chorego Franciszka Smudę.

- My mieliśmy sytuację po rzucie wolnym - strzał w słupek, ale niestety to nie jest bramka. Lechia wykorzystała nasze potknięcie w obronie, po niedokładnym wybiciu i ten mecz tak się zakończył. Po straconym golu nie udało nam się stworzyć sytuacji, która byłaby choćby bramkowa. I niestety przegraliśmy to spotkanie - dodał Broniszewski.

I choć asystent Franciszka Smudy mówił, że jest mu przykro z powodu porażki, to nasz skład oraz - nie oszukujmy się - gra, niekoniecznie przekonywała, że awans był dla Wisły priorytetem. Potwierdza to zresztą wypowiedź II trenera "Białej Gwiazdy", odnośnie zmiany Pawła Brożka. Zaraz po tym, gdy straciliśmy gola.

- Przegrywaliśmy, ale jesteśmy na takim etapie, że musimy też kalkulować, bo mamy jeszcze mnóstwo meczów ligowych, a zbyt wielu napastników w naszej kadrze nie ma. I stąd taka decyzja, żeby Pawłowi dać już odpocząć i nie narażać go na nie daj Boże jakiś kolejny uraz. Tym ta zmiana była podyktowana - powiedział trener.

- Trener Smuda był na ławce, czuje się coraz lepiej, a jest na tyle ambitny, że nie mógł sobie pozwolić, żeby nie być na meczu. Nawet w takiej roli, w jakiej był, że właśnie siedział tylko na ławce. Chciał natomiast dać odczuć wszystkim, i zawodnikom i nam trenerom oraz kibicom, że Wisła to jego serce. Myślę natomiast, że nie pozwolił sobie już na to, aby nawet nie do końca zdrowy opuścić drużynę w kolejnych dniach i być może już w czwartek będzie prowadził zajęcia - powiedział o Smudzie Broniszewski.

- Przy linii trzeba czasami krzyknąć głośniej i trener Smuda nie chciał nadwyrężać swojego zdrowia. Decyzja była więc taka, że pokrzykiwać będę na zespół dzisiaj ja. W szatni brał natomiast już mocny udział, był zaangażowany w życie zespołu - mówił.

- Już w sobotę gramy kolejny mecz i nie chciałbym mówić co się wtedy wydarzy - przyznał Broniszewski pytany o skład Wisły, na czekające nas spotkanie z Zagłębiem. - Dobrze wiemy jaka jest sytuacja kadrowa Wisły Kraków, a jest ona ograniczona. W związku z tym takie były decyzje, że kilku zawodników siedziało na ławce, a co będzie w sobotę, zobaczymy - stwierdził Broniszewski.

Asystent Smudy zapytany został także o końcówkę dzisiejszego meczu i brak determinacji zespołu.

- Trudno mi w tej chwili się do tego odnieść, ale to może był taki tego obraz, że tych meczów ostatnio było sporo, być może lekka kalkulacja wdała się więc w tej końcówce. Być może ktoś pomyślał, że do kontrataku nie pobiegnie? Nie chcę na gorąco tego oceniać, bo we mnie też są emocje i nie chcę powiedzieć czegoś krzywdzącego - stwierdził trener.

Wisła przegrywając z Lechią straciła szansę na najkrótszą drogę do europejskich pucharów, ale i na to Broniszewski miał swoje wytłumaczenie.

- Po fakcie każdy może tak powiedzieć. Przy ustalaniu składu czymś się też kierujemy. Podejmując decyzje trzeba przeanalizować różne warianty. Równie dobrze można dojść do finału i w nim przegrać i nic z tego nie mieć, a zawalić ligę też nie jest dobrze. Faktem jest to, że koncentrujemy się w tej chwili na lidze, w pucharze już nas nie ma - zakończył Broniszewski


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Miśkiewicz: Cele się nie zmieniają

22. October 2013,


Michał Miśkiewicz został dziś pokonany przez Pawła Buzałę i to wystarczyło, by Wisła odpadła z rozgrywek Pucharu Polski już na jesieni. Po meczu bramkarz Wisły zamienił z nami kilka słów.


Mówi się, że Puchar Polski to najkrótsza droga do europejskich pucharów. Wy potknęliście się już na początku.

Michał Miśkiewicz: - Czy taka najkrótsza to ja nie wiem. To była dopiero 1/8 finału, odpadliśmy, ta droga jest już dla nas zamknięta i będziemy musieli skupić się już tylko na lidze. Nasze cele nie zmieniają się - nie mówmy o pucharach czy mistrzostwie, my skupiamy się żeby być w tej pierwszej ósemce. Zwłaszcza do zimy chcemy nałapać jak najwięcej punktów, a w zimie przyjdzie parę osób i wzmocni nasz skład.

Można mówić, że dopadła was zadyszka? Drugi z rzędu przegrany mecz...

- Następny, wiedziałem że o to zapytasz (śmiech). Ja myślę, że nie. Nie mówmy o żadnym kryzysie, w najbliższych dwóch meczach u siebie będziemy chcieli pokazać, że wszystko jest w dobrym porządku. Czas i mecze zweryfikują o co chodzi, a ja bym się tutaj nie martwił zbytnio.

Czy można mówić, że mecz z Zawiszą trochę wam pomógł, bo zdjął z was presję jedynej niepokonanej drużyny, która już chyba zaczęła coraz bardziej wam ciążyć niż pomagać?

- Tej presji już nie ma. Zobaczymy w lidze, wyjdziemy w sobotę na mecz z Zagłębiem i zobaczymy. Te mecze z dolną częścią tabeli są najtrudniejsze, ja to cały czas będę podkreślał. Będzie trzeba włożyć więc dużo walki i siły aby wygrać te spotkania, tym bardziej, że czeka nas mały maraton.

Dzisiejszy mecz był - co tu ukrywać - nudny. Można było przysnąć na trybunach, inaczej, niż w poprzednich spotkaniach na R22.

- No tak, ale to było wiadomo, że to będzie taki mecz. Można powiedzieć, że po pierwszej połowie pewne było, że każdy będzie czekał na błąd rywala, żeby go wykorzystać. Niestety to my popełniliśmy go pierwsi i jako jedyni.

Jak z twojej perspektywy padła bramka dla Lechii?

- Napastnik Lechii pojawił się na wolnej pozycji w zasadzie znikąd. Strata gola to wynik naszego głupiego błędu. Przegrywamy i odpadamy.

Rok temu Puchar Polski był dla was bardzo istotny, w tym sezonie mam takie wrażenie, że trochę bez żalu żegnacie się z tymi rozgrywkami.

- Ja tam żal mam. Myślę, że nikt nie lubi przegrywać i odpadać, byłoby super jakbyśmy grali dalej, tym bardziej, że kolejne mecze są na wiosnę, więc zdołalibyśmy się uporać z naszymi urazami w zespole, do tego doszłoby parę chłopaków i grałoby się nam lepiej takie mecze niż teraz, gdy mamy wąską kadrę. Wyszło inaczej, zostaje nam tylko liga i walka o jak największą ilość punktów.


wislakrakow.com

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Brożek: Dużo walki, mało gry

Data publikacji: 22-10-2013 20:55


We wtorek rozpoczęliśmy mały maraton meczów Białej Gwiazdy przy Reymonta. Tego dnia Wisła zmierzyła się z Lechią Gdańsk w rozgrywkach Pucharu Polski. Na tym etapie rozgrywek jeden mecz decyduje o awansie do ćwierćfinału. Tym razem krakowianie musieli uznać wyższość gości z Gdańska i pożegnali się z Pucharem Polski.

To nie był najlepszy mecz w Waszym wykonaniu.

Chyba każdy widział, że z naszej strony ten mecz się odbył, ale nic ciekawego o tym spotkaniu nie można powiedzieć.

Jak się czułeś dziś w roli kapitana, zastępując Arka Głowackiego?

Taka była potrzeba. Parę razy byłem już kapitanem, więc nie była to dla mnie nowość.

Nie mieliście zbyt wielu sytuacji do zdobycia bramki.

Ten mecz, szczerze powiedziawszy, był smutny. Tak naprawdę bez jednej dogodnej sytuacji zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Dużo walki, ale mało gry.

Po odpadnięciu z Pucharu Polski skupicie się na lidze?

Nasza kadra jest taka, jaka jest. Na pewno priorytetem jest liga i trener dał odpocząć czołowym zawodnikom. Jestem przekonany, że w sobotę zagramy lepszy mecz.

Czego zabrakło dzisiaj, determinacji?

Trudno powiedzieć. W porównaniu do ostatniego meczu, pięciu czy sześciu zawodników z pierwszego składu nie grało. To zgranie w dzisiejszym zestawieniu w niektórych momentach wyglądało naprawdę fatalnie.

Trenerzy chcą podtrzymać w zespole ducha zwycięstwa, więc na pewno zagracie z Zagłębiem o trzy punkty. Trzy porażki z rzędu mogłyby was podłamać…

Nie boję się tego, bo tak naprawdę może nie zagraliśmy wielkiego spotkania w Bydgoszczy, ale gdyby ta czerwona kartka nie przytrafiła się Gordanowi, to pewnie dowieźlibyśmy zwycięstwo. Zawisza miała swoje sytuacje, niby kontrolowała grę, ale do pewnego momentu nic z tego nie wynikało.

Damian Urbaniec

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Wygrajmy to razem! Pełna zgoda, ale na dzień dobry kibice są wkurzeni!

Sloganem reklamowym na mecze z Lechią, Zagłębiem i Widzewem jest hasło - "wygrajmy to razem". No to jakby nie patrzeć - na dzień dobry z własnej i nieprzymuszonej woli - się nie udało. Trener-asystent, Marcin Broniszewski, mówił coś wprawdzie o "duchu zwycięstw", ale takim meczem się go na pewno nie zbuduje.

"Nie można mówić o kryzysie" - przekonywał po wtorkowym meczu z Lechią Michał Miśkiewicz, ale czy tak jest rzeczywiście - dowiemy się dopiero po spotkaniu ligowym z Zagłębiem Lubin. I można być pewnym, że opiekun "miedziowych", czyli Orest Lenczyk, przygotuje nam tutaj specjalną taktykę. Autobus-przegubowiec w bramce i szukanie w przodzie szybkiego Arkadiusza Piecha... To więcej niż pewne - i cóż - taki pomysł może przynieść naszemu rywalowi powodzenie!

Wiślacy zagrali bowiem ostatnio kolejny słaby mecz na wyjeździe i zasłużenie (!) przegrali w Bydgoszczy. Presji więc na wiślakach, żeby "znów nie przegrać" - już nie ma. I to bardzo niedobrze, bo to co zobaczyliśmy wczoraj, to była Wisła nie Franciszka Smudy, a... Tomasza Kulawika. Taka, która po stracie bramki rzuca na ring ręcznik i wywiesza białą flagę. Tę wywiesili też zresztą sami wiślaccy trenerzy, najpierw ustalając taki, a nie inny skład, a następnie ściągając szybko Pawła Brożka. Fakt, że on sam jest od dwóch meczów cieniem zawodnika, który miał walczyć o np. koronę króla strzelców, ale też już sama jego obecność na murawie wywierała o wiele większą presję na obrońcach Lechii, niż była ona przy zastępującym go Dawidzie Kamińskim. Tego ostatniego bynajmniej nie mamy zamiaru krytykować, zresztą wprost przeciwnie, współczujemy mu, bo po wejściu na boisko nie dostał od kolegów choćby jednego dobrego podania. Wszyscy byli zresztą jak wędrowcy w gęstej mgle, a w ostatnich minutach chyba tylko wspomnianemu Miśkiewiczowi się śpieszyło i ponaglał swoich kolegów.

Oczywiście wszyscy mogą przekonywać teraz, że "nic się nie stało", bo skupimy się na lidze, etc. Tyle, że to dla przeciętnego kibica zwykłe i wierutne bzdety. Na meczu z Lechią zjawiło się tylko 5 tysięcy fanów, którzy nie przeczuwali powrotu koszmarów, ale też nie zdziwi piszącego te słowa, jeśli część z nich - na kolejny nie przyjedzie. Bo też sztab trenerski zwyczajnie sobie z nich zakpił. Zgadzamy się oczywiście z tym, że w spotkaniu z Lechią niekoniecznie musiała zagrać najmocniejsza jedenastka, ale jak to się ma do np. sparingu z Wolfsburgiem?! Czy nic nieznaczący mecz z Niemcami był dla Wisły ważniejszy? Śmiem twierdzić, że absolutnie nie!

Wygrajmy to razem? Duch zwycięstwa? To nie tak miało być panowie! Porażkami zawsze traci się pewność siebie i tę przed czekającymi nas meczami z Zagłębiem i Widzewem - na pewno straciliśmy. A że nie będą to łatwe spotkania, to więcej niż pewne. Trzeba będzie bowiem znów gryźć trawę. I to bynajmniej nie tak, jak to co najwyżej przeżuwaliście w Bydgoszczy, czy w słabiutkim meczu z Lechią.

Po jakże miłej i ładnej serii udanych spotkań - wiślacy zaczynaj więc tracić zaufanie swoich fanów. Tym razem "kibice są wkurzeni". I mają do tego pełne prawo!


Dodał: vip

Źródło: wislaportal.pl

Galeria z trybun:

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2013/2014